Jak pozostać przy zdrowych zmysłach? To pytanie, które ludzie w takiej lub podobnej formie zadają sobie, gdy wszystko w ich życiu się rozsypuje lub pogrąża w chaosie. Kryzys prędzej czy później dosięga każdego i choć oczywiście jego źródła bywają różne, naturę ma taką, że wytrąca z równowagi. Jak sobie z tym poradzić?
Naukowcy są zgodni, że połowa sukcesu sprowadza się do tego, żeby nie pogarszać sytuacji!
Przede wszystkim trzeba rzeczywiście chcieć sobie poradzić, co wbrew pozorom nie jest takie oczywiste. Wynika to faktu, że bezradność może przynosić pewne korzyści. Zamiast brać los w swoje ręce (na tyle na ile to możliwe) i zmagać się z trudnościami ludzie chętnie chowają głowę w piasek i łudzą się, że problem sam się rozwiąże. Albo odgrywają przed światem zupełną bezradność i uzyskują w ten sposób uwagę otoczenia, skupiają wokół siebie znajomych i przyjaciół, niejako przymuszają członków rodziny do załatwienia sprawy za nich. Czerpią doraźne psychiczne korzyści z „nicnierobienia”. Na takich ludziach nie można polegać, bo gdy to nam się coś przytrafi, ci ludzie sami nagle też wynajdują jakieś własne problemy, byle tylko nie musieć pomagać i samemu cokolwiek zrobić. Można w takim przypadku mówić o czymś w rodzaju szantażu emocjonalnego, gdyż cała rodzina i wszyscy bliscy są nieprzerwanie terroryzowani przez człowieka, który ewidentnie czerpie korzyści ze swojego stanu, więc nie ma motywacji, by z niego wyjść. W literaturze poradnikowej natomiast używa się czasem określenia „wampiryzm emocjonalny”. Problem ten jest coraz bardziej donośny odkąd zmieniły się przepisy prawne dotyczące alimentacji – obecnie nie tylko dzieci mogą oczekiwać wsparcia od rodziców, ale i rodzice od potomstwa. Wydawałoby się, że taka regulacja jest z moralnego punktu widzenia poprawna, ale w praktyce bardzo często mają miejsce sytuacje, gdy rodzic alkoholik, sadysta, tyran bądź rodzic który zniknął z życia dziecka na 30 lat nagle sobie o nim przypomina – oczywiście przed sądem, żądając alimentów. Naturalnie odgrywa wówczas osobę poszkodowaną przez los, bezradną, która znalazła się w tak zwanym niedostatku bez własnej winy. W tym wypadku korzyści nie są natury psychologicznej, ale namacalne, pieniężne! Usankcjonowany prawnie triumf bezradności nad aktywnością.
Kolejna sprawa, o której warto tu powiedzieć, to uporczywe stosowanie nietrafnych strategii. Także tym razem śmiało można użyć niefachowego terminu „emocjonalnego wampiryzmu”. Otóż są ludzie, którzy notorycznie wyładowują negatywne emocje na innych. Same nie potrafią się uporać z własnym podłym nastrojem, więc wymuszają na innych, by znosili go inni. To takie przeniesienie odpowiedzialności na zasadzie „jeśli chcesz żeby była miła atmosfera musisz się wysilić i zadbać o to bym miał dobry nastrój; ja nie jestem w stanie z tym (z nim) nic zrobić!” albo na zasadzie „czuję się fatalnie, więc wszyscy dookoła też muszą czuć się równie beznadziejnie jak ja, wtedy zrozumieją jak to jest!”. Jasnym jest, że to tylko pogarsza sytuacje i pomóc może w najlepszym razie zaledwie doraźnie. Długoterminowe konsekwencje będą dla danej osoby negatywne.
Inną toksyczną strategią jest tak zwane myślenie kontrfaktyczne, myślenie życzeniowe, gdybanie „co by było gdyby”, „gdyby tylko”. To kolejny przykład chowania głowy w piasek, podczas gdy potrzebne jest adekwatne działanie polegające na ograniczeniu skutkó kryzysu i konstruktywnym poszukiwaniu rozwiązania problemu. Tymczasem ludzie chętnie bujają w obłokach, uciekają w rodzaj fantazji lub snów na jawie i w ten sposób unikają doraźnie konfrontacji z trudnościami. Oczywiście na dłuższą metę jest to kompletnie nieskuteczne, a nawet szkodliwe, gdyż konsekwentnie narasta ładunek negatywnym emocji a problem narasta lub, co najwyżej, pozostaje nierozwiązany w zastanej postaci. W gruncie rzeczy taka metoda może być również stosowana do czerpania korzyści z bezradności – łudzenie się, że coś samo się zmieni, lub ktoś załatwi sprawę za nas jest niezwykle wygodne.
Złą strategią z punktu widzenia zachowania zdrowych zmysłów jest tendencja do przeinwestowywania. Ludzie często całkowicie poświęcają się jednej dziedzinie życia, a gdy w jej sferze pojawia się poważny kryzys, nie mają żadnej alternatywny, w której mogliby znaleźć ukojenie, zajęcie, emocjonalne wsparcie płynące z sukcesów. Jeżeli na przykład ktoś bez reszty angażuje się w życie zawodowe i nagle zostaje zwolniony lub jego firma bankrutuje, przeżyje to znacznie poważniejszym kryzysem i załamaniem niż osoba, która ma także inne pasje, może cieszyć się nadal udanym życiem rodzinnym, pasjonującym hobby lub wyjątkowo satysfakcjonującym kontaktem z grupą przyjaciół. Tendencja do przeinwestowywania może dotyczyć także dziedzin, które z pozoru w pełni usprawiedliwiają krańcowe zaangażowanie. Kobiet może poświęcić się w pełni wychowywaniu dzieci i kompletnie odciąć się od innych sfer życia, ale w przypadku kryzysu, odejścia dzieci z domu, czy choćby poważnych problemów wychowawczych z potomstwem może się kompletnie załamać, bo nie ma innych źródeł pozytywnych wzmocnień. Optymalnym rozwiązaniem jest zatem angażowanie się w kilka sfer życia, dbanie o jego należytą barwność, a nie totalna monotematyczność i zatracenie.
Częstym błędem jest również koncentrowanie się na problemie, na jego negatywnych i najgorszych aspektach. Tymczasem aby pozostać przy zdrowych zmysłach należy liczyć się z tym, że radzenie sobie z trudnościami to umiejętność wymagająca ciągłego rozwijania i szlifowania. Konieczne jest myślenie o kryzysie w kategoriach wyzwania, pod kątem możliwych rozwiązań.
Generalnie fatalne skutki powoduje strategia ucieczkowa. Udawanie że problemu nie ma lub uciekanie w szkodliwe aktywności, które na chwilę poprawiają nastrój, ale potem powodują jeszcze gorsze samopoczucie. Obżarstwo, hazard, przypadkowy seks, alkohol i inne używki oraz kompulsywne zachowania mogą przez chwilę odwrócić naszą uwagę od problemu, ale na dłuższą metę piętrzą kolejne trudności. Aby uniknąć tego typu komplikacji dobrze jest zatrzymać się w pędzie, nie miotać się jak w amoku, tylko samemu przed sobą przyznać się do negatywnego nastroju i dać sobie do niego prawo. W końcu gdy człowiekowi przytrafia się nieszczęście, jasnym jest, że ma prawo nie być w humorze. Nie wymagajmy zatem tego od siebie w sposób bezwzględny i nie usiłujmy wbrew ludzkiej naturze wprowadzić się na siłę w stan euforii, bo poprawa samopoczucia wymaga po prostu czasu. Używki, pracoholizm i zachowania ekstremalne w tym nie pomogą na dłuższą metę, a wręcz zaszkodzą.
Człowiek o małym zakresie możliwości (mała odporność, wytrzymałość, wysoka reaktywność, neurotyczność) przy jednoczesnym wyborze kosztownych strategii zaradczych może powodować cykliczne pogarszanie własnej sytuacji (bezsilność, wypalenie, wyczerpanie, przemęczenie, załamanie się).
Podsumowując, by zachować zdrowe zmysły, przechodzić dzielnie przez kryzys, które przytrafiają się każdemu:
- nie pogrążaj się,
- bądź odpowiedzialny w najwyższym możliwych zakresie za swoje położenie i dalszy przebieg zdarzeń,
- unikaj działań, które mogą ci na dłuższą metę zaszkodzić,
- koncentruj się na rozwiązaniu, a nie na problemie,
- konstruktywnie szukaj sposobów na pokonanie trudności zamiast udawać, że nic się nie dzieje,
- odpowiedzialnie korzystaj z zasobów społecznych, ale nie wyzyskuj ludzi i nie trwaj w bezczynności by wymusić w ten nieasertywny sposób czyjąś pomoc na zasadzie emocjonalnego szantażu, wzbudzania litości.
Temat oczywiście nie został wyczerpany. Jeszcze do niego wrócimy.
Pamiętaj, że w razie potrzeby możesz skorzystać z profesjonalnej pomocy psychologicznej - dobrym rozwiązaniem jest psychoterapia indywidualna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz