wtorek, 18 lutego 2014

UWAGA NA KRYZYS W TLE

Wielu ludziom kryzys kojarzy się z czymś dramatycznym jak wybuch bomby atomowej. Tymczasem może się on zakraść niepostrzeżenie. Owszem, często poprzedzają go szczególnie trudne zdarzenia, ale występowanie obiektywnych przyczyn nie jest warunkiem koniecznym kryzysu. Bywa że sytuacja w zasadzie pozostaje przez cały czas podobna, a mimo to jednostka stopniowo wytraca energię i staje coraz bardziej bezradna. Dzieje się tak dlatego, że choć zewnętrzne czynniki nie zmieniają się, to modyfikuje się nastawienie i sposób ich interpretacji, odbioru przez daną osobę.




Kryzys w tle, bo tak ten stan można określić, bywa niejako zakamuflowany, po części przez samego człowieka, który w drodze egotystycznych kłamstw wmawia sobie, że wszystko jest w porządku (byle tylko uchronić swoje ego i dobrą samoocenę). Problem polega jednak na tym, że swoista maskarada, igranie z kryzysem prędzej czy później musi doczekać się rozstrzygnięcia i niestety zdarza się, że jest ono niekorzystne dla człowieka. Nie dzieje się tak zawsze bo czas ma częstokroć pozytywny wpływ na bieg zdarzeń i stan osoby. Bardzo często żadna interwencja czy choćby konsultacja psychologiczna, a nawet szczególny kontakt z przyjaciółmi nie jest niezbędny – ludzka psychika sama rozwiązuje pewne problemy na zasadzie analogicznej do regeneracji uszkodzonych tkanek. To pokrzepiająca perspektywa i pewnie dlatego bywa przeceniana lub wręcz staje się wymówką dla chowania głowy w piasek i udawania, że problemu nie ma.

Kryzys jest jak bomba z opóźnionym zapłonem. Można o nim mówić już wówczas, gdy „ledwie” tyka i grozi wybuchem. Tymczasem narracja jest zwykle taka, że zaczyna się o nim dyskutować dopiero po eksplozji. Taka jest natura tego zjawiska. Na przykład ekonomiści nie mają wątpliwości, że z kryzysem mieliśmy do czynienia we wczesnym etapie już na początku problemów gospodarczych, a nie dopiero wtedy, gdy USA dodrukowywało pieniądze. Podobnie należy myśleć o kryzysie psychicznym – nie tylko w kontekście konkretnego, namacalnego, spektakularnego dowodu na jego istnienie, ale i w aspekcie jego wczesnych przejawów, wszelkich przesłanek. Im prędzej się nim zajmiemy tym lepiej. Nie należy lekceważyć wczesnych objawów mimo iż mamy do takiego podejścia predyspozycje, bo tak jest łatwiej i bardziej komfortowo.

Najchętniej zakradają się i zarazem najbardziej uporczywie dają znać o sobie na różnorakie sposoby są kryzysy ogólnie rzecz ujmując egzystencjalne, mające związek z poczuciem sensu istnienia, niezależnością, poczuciem zaradności i swobody działania. Często przychodzą w wieku 40, 50 czy 60 lat i dlatego potocznie określa się je „kryzysem wieku średniego”. Bywają również u osób młodszych, tak więc są wprawdzie pewne statystyczne zależności między wiekiem, a częstotliwością występowania, ale tak naprawdę mogą dać się we znaki w każdym wieku.

Wydaje się, że coraz częściej mamy do czynienia ze zjawiskiem, które można by roboczo określić jako „kryzys przedmałżeński”. Nie jest to oczywiście fachowa nazwa. Mimo to cechuje ją pewna trafność, gdyż związany on jest w sposób szczególny z decyzjami odnośnie założenia rodziny, sformalizowania związku, ustabilizowania się, co jednoznacznie na ogół kojarzone i łączone jest z małżeństwem właśnie. Nieprzepracowanie tego kryzysu, udawanie, że problemu nie ma, pochopne działania, ignorowanie swoich rzeczywistych potrzeb lub wręcz wypieranie ich prowadzi często do decyzji i podejmowania działań skazanych na porażkę. Człowiek niedojrzały do wyboru najpewniej zdeklaruje się nad wyraz ryzykownie byle tylko mieć proces decyzyjny za sobą i wybrnąć z niekomfortowej sytuacji niepewności.

Oceniane negatywnie z perspektywy czasu decyzje to nie jedyne niekorzystne konsekwencje kryzysu egzystencjalnego. Często towarzyszy mu stan dyskomfortu, doskwierające, wręcz palące pragnienie zmiany będące właściwie formą reakcji ucieczkowej wobec przeżywanego lęku przed przyszłością. W takim stanie człowiek staje się też bardziej podatny na przyjęcie perspektywy jakoby życie go osaczało, czynniki sytuacyjne bardziej przytłaczają, problemy wydają się większe lub lokują się w centrum uwagi, co utrudnia adaptacyjne poszukiwanie rozwiązań. Wszystko to stanowi konstelację absorbujących energię psychiczną motywów, która może doprowadzić do skrajnego wyczerpania lub deficytów energii podczas ważkich działań i procesów decyzyjnych. Nierzadko dochodzi do rozpaczy, depresji, wewnętrznego chaosu dlatego warto prewencyjnie, gdy tylko sytuacja robi się niepokojąca skorzystać z konsultacji u psychologa lub oddziaływań psychoterapeutycznych. Psycholog to nie chirurg, nie usunie ruchem ręki żadnych dolegliwości, ale może sprowokować pozytywne zmiany, wzmocnić twoje kompetencje, dostarczyć narzędzi do radzenia sobie z pewnymi trudnościami. Wobec tego kontakt z psychoterapeutą może okazać się dobrą inwestycją na przyszłość, a nie tylko doraźną pomocą niby lek przeciwbólowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz