Kobiety są pod wpływem silnej presji społecznej i w dodatku są na taką presję bardziej podatne niż choćby mężczyźni. Mężczyzna od zawsze robił to, co uważał za stosowne, to na co miał ochotę – takie było jego niezbywalne prawo. Bo autonomia jest wpisana w naturę mężczyzny, który ma po prostu tendencje do zdobywania dominacji, prekursorstwa, przyciągania uwagi brawurą, prowadzenia i przewodzenia. To są odwieczne atrybuty męskości – symbole patriarchatu.
Problem jednak polega na tym, że ta strategia wyprowadziła współczesnego mężczyznę na manowce. Sprzeczne oczekiwania na rynku matrymonialnym, brak pozytywnych wzorców i stałe folgowanie sobie w kwestii wyborów doprowadziła paradoksalnie do tego, co nazywamy syndromem sfeminizowane samca! Swoboda w wyrażaniu siebie przekroczyła granicę i stała się dowolnością, a właściwie – kompletnym rozpasaniem. Towarzyszy temu radykalizacja: z jednej strony są mężczyźni totalnie sfeminizowani pod względem zachowania, stylu bycia, a nawet wyglądu, natomiast z drugiej typ skrajny, samozwańczy stróż męskości, często przejaskrawiony, macho lub pozer afiszujący się z męskością, czyniąc z niej cechę na pokaz. Podział ten nieco inaczej definiują autorzy książki „Karuzela z mężczyznami”:
„Uważam, że obecnie w Polsce, podobnie jak w innych krajach należących do kręgu kultury zachodniej, funkcjonują dwa konkurujące ze sobą paradygmaty męskości. Tradycyjny – można rzec patriarchalny – ujmuje męskość jako dominację i specjalizację w określonych dziedzinach. Opiera się na dualizmie ról płciowych, asymetryczności cech męskich i kobiecych. Wymaga od mężczyzny podporządkowywania innych mężczyzn, kobiet i dzieci. Oznacza przymus tłumienia uczuć i emocji, broni mężczyźnie wstępu do pełni ludzkich doświadczeń. […] Nowy paradygmat męskości ukształtował się przede wszystkim pod wpływem ruchu emancypacyjnego kobiet, myśli feministycznej i refl eksji postmodernistycznej (np. teorii dekonstrukcji Jacques’a Derridy, poglądów głoszonych przez Jean-François Lyotarda czy Richarda Rorty’ego). Jak sądzę, istotną rolę odegrały tu również szkoła psychologii humanistycznej (Abraham H. Maslow, Carl C. Rogers) i koncepcja androgynii (np. Sandra L. Bem), a także ruchy dążące do zmiany systemu patriarchalnego, takie jak New Age, ekologia głęboka, ekofeminizm i profeministyczne organizacje mężczyzn. Wreszcie należy podkreślić zasługi autorek i autorów sytuujących swoje zainteresowania w ramach studiów nad płcią kulturową (gender studies), którzy próbują obalać fałszywe przeświadczenia dotyczące płci i przyczyniają się dzięki badaniom i publikacjom do umacniania nowej wizji męskości.”
Wygląda więc na to, że coraz częściej mamy styczność z męskością powstałą na skutek działań kobiet, zasadniczo na ich użytek i ich zamówienie, a nie dzięki męskiej autorefleksji, autonomicznej decyzji czy też echa wpisanego w męską naturę dążenia do dominacji, pragnienia prekursorstwa, aktywności. Sprzyja temu bezkrytyczna tolerancja granicząca z obojętnością i oczywiście powszechne działania marketingowe dążące do poszerzenia rynku zbytu i de facto uczynienia z mężczyzn konsumentów kupujących to samo co kobiety, tyle z innymi etykietami, a w najlepszym razie nieco innym designem (torby, biżuteria, kosmetyki, wyrafinowane usługi fryzjerskie oraz kosmetyczne i tak dalej).
Kobiety nie wiedzą, czego chcą, a faceci i tak próbują im to dać
Kobiety często same nie wiedzą, czego chcą. Formułują wykluczające się oczekiwania. Niektórzy mężczyźni myślą, że znależli drogę na skróty do ich sypialni i próbują tym skrajnie ambiwalentnym potrzebom sprostać. Jednak jest to droga donikąd! Prawdziwe potrzeby ujawniają się bowiem w konfrontacji z rzeczywistością, na froncie, w związku, a nie podczas posiadówek psiapsiułek, które wymieniają dziesiątki oczekiwań, a potem wrzucają to na inwigilowanego przez facetów Facebooka. Niejeden facet pomylił dobrą skądinąd zadaniowość z graniem "przypadkowego ideału". Taki mężczyzna przewertował wszystkie poradniki i stale nasłuchuje i wypatruje sygnałów, a właściwie drogowskazów u kobiety zamiast wsłuchać się w siebie i własną naturę. Tymczasem nie jest tajemnicą, że kobieta rozumie siebie przez mężczyznę, bo mężczyzna jej do tego poznania swym zachowaniem zawsze prowokował (wręcz wywoływał zmiany, co ma podłoże ewolucyjne, fizjologiczne). Dzisiaj wielu manifestuje samczość lub gotowość do świadczenia wysokiej jakości samczych usług, ale ani jedno ani drugie rozwiązanie z realną męskością nie ma nic wspólnego.
Media też lansują innowacyjne wzorce mężczyzn: opiekujących się dziećmi, troskliwych przyjaciół z którymi kobiety mogłyby wspólnie popłakać, wrażliwców, partnerujących maminsynków (odgadujących potrzeby uprzywilejowanej partnerki) bądź pięknych, wymuskanych, metroseksualnych modeli do podziwiania. Czy to źle? I tak i nie. Mężczyźni bywają różni, mają zróżnicowane potrzeby i nie ma w tym nic niepoprawnego, że nie muszą udawać kogoś kim nie są, skoro wolą zabawiać dzieci i dyskutować na forach o wyższości jednego kosmetyku nad innym. Mniejsza presja, mniej stresu – to są niewątpliwe korzyści dla płci męskiej. Problem polega jednak na zachwianych proporcjach. Lansuje się praktycznie tylko ideał sfeminizowanego samca, jeśli zaś chodzi o wzorce męskości bliższe tradycyjnemu wizerunkowi mężczyzny, promocja ogranicza się do sportowców (niemal wyłącznie piłkarzy i tłukących się w klatkach mięśniaków). To źle, że świat mediów zdominował obraz faceta bez jaj prezentowany zamiennie z obrazem faceta, który za wszelką cenę musi bez przerwy desperacko udowadniać, że ma jaja.
„Podczas gdy wcześniej męskość była czymś oczywistym (niezależnie od tego, jak wiele wewnętrznej udręki mógł doznawać mężczyzna), teraz normy męskiego zachowania stały się czymś niejasnym (Bradley 2008: 71). Jak stwierdza Zbyszko Melosik, coraz trudniej odpowiedzieć na pytanie: „co oznacza być mężczyzną?” (Melosik 2002: 8). Współcześni mężczyźni muszą zmagać się z niepewnością i niepokojem związanym z budową własnej tożsamości i „właściwością” własnych zachowań (Kluczyńska 2009: 96). Pojawiły się także wątpliwości, na czym ma obecnie polegać rola ojca? „Czy jest on po prostu »drugą matką«, czy też jego funkcja w życiu dziecka i rodziny naznaczona jest jakąś specyfi ką?” (Krajewska 2008: 89). Podjęcie przez kobiety aktywności zawodowej odebrało mężczyznom funkcję jedynego żywiciela rodziny i łącznika ze światem zewnętrznym, społeczeństwem i sferą publiczną. Według autorów Historii ojców i ojcostwa (Delumeau, Roche 1995) początkiem kryzysu ojcostwa było zastąpienie władzy ojcowskiej władzą rodzicielską. Dziś, w związku z rozwojem medycyny i pojawieniem się możliwości sztucznego zapłodnienia, zakwestionowano samą istotę ojcostwa. „Kobieta może bez zgody, a nawet wiedzy biologicznego ojca, podjąć decyzję o samotnym macierzyństwie [...], pozbawiając go tym samym prawa do decydowania o dziecku” (Piątek 2007: 88). W literaturze poświęconej roli ojca we współczesnym społeczeństwie mówi się o „cywilizacji bez ojca”, o ojcach nieobecnych, ginących czy niepotrzebnych, stawia się pytanie o „kres ojcostwa” (Delumeau, Roche 1995: 9; Mierzwiński 1999, cyt. za Piątek 2007: 63; Gębka 2006: 117; Budrowska 2008: 125; Sikorska 2009: 191). Jak stwierdza Mikołaj Gębka, „[...] triumfalnie pogrzebano stare ojcostwo, nie tworząc nowego” (Gębka 2006: 118).” – „Karuzela z mężczyznami”.
Z ostatnią tezą bym się nie zgodził. Stworzono nowe ojcostwo. Ojciec, przynajmniej w Polsce, to w zasadzie wyłącznie bankomat, bez szans do władzy rodzicielskiej. Ale o tym była już mowa poprzednim razem a także przy innej okazji.
Tymczasem przyjrzyjmy się temu, co następuje. W mediach lansuje się błędną i fałszywą interpretację równouprawnienia – błędną bo pojmowanego jako jednorodność, brak różnić; fałszywą, bo w istocie jest dźwignią dla uprzywilejowania kobiet w społeczeństwie, a nie uzyskania rzeczywistej równości.
W efekcie dzisiaj za patologię, negatywne odstępstwo od normy uważany jest mężczyzna dominujący, nonkonformista, bez instynktu macierzyńskiego (nazywanego tylko dla niepoznaki – ojcowskim), będący wzorem a nie niańką, wyspecjalizowany więc sprawny w działaniu, zadaniowy, zdolny do podejmowania trudnych, niepopularnych decyzji i brania za to pełnej odpowiedzialności. A skutki najjaskrawiej widać w polityce – pełno w nim ludzi bez takich cech, nieudaczników negocjacyjnych, bez wyrazu, niezdolnych do brania odpowiedzialności, niezdolnych do podejmowania trudnych decyzji, chowających głowę w piasek, bez honoru, kłamiących, bezradnych, w najlepszym razie pozujących na macho i plujących jadem na lewo i prawo, jak ci zawodnicy w klatkach. Nie tędy droga dla mężczyzny. Nie tędy droga dla społeczeństwa. Widzimy to na co dzień, bo obecnie facetów jest więcej niż mężczyzn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz